top of page

Język trenera w piłce dziecięcej - jak rozmawiać z małym piłkarzem.

Zdjęcie autora: Bartosz ZawidzkiBartosz Zawidzki

Zaktualizowano: 22 sie 2019

Z pewnością wszyscy trenerzy kończący obecnie kursy UEFA wszystkich liter alfabetu ze specjalizacjami Youth Elite, Goalkeepers włącznie, są instruowani przez prowadzących trenerów-edukatorów, aby dbać o język, którym posługują się w trakcie zajęć. Oprócz często poddawanego dyskusji słowa „strzał”, które wg PZPN należałoby zastąpić „uderzeniem”, zwróciło moją uwagę namawianie trenerów do zaprzestania zdrabniania słów. „Piłeczka”, „brameczka” faktycznie wydają się być infantylne, nieprofesjonalne, jednak czy aż tak istotne? W pracy z seniorami, trener który zdrabnia wszelkie możliwe nazwy sprzętu sportowego nie będzie traktowany przez swoich zawodników poważnie. Co jednak z naszymi maluchami?




„Maciusiu przyjmij piłeczkę, a potem strzel brameczkę.”

Odnosząc się do opinii logopedów oraz pedagogów wczesnoszkolnych niestanne zdrabniane i pieszczotliwe zwroty stosowane w rozmowie z dzieckiem mogą mieć negatywny wpływ na rozwój jego zdolności językowych, a także mieć negatywny wpływ na rozwój psychologiczny w zakresie osobowości. W pracy z przedszkolakami, a więc ze skrzatami czy później z żakami, dobrze jest odróżniać troskę o dziecko i wyrażanie pozytywnych emocji od pieszczenia się. Nasz sposób komunikacji z dzieckiem w trakcie zajęć musi dawać mu poczucie bezpieczeństwa i zainteresowania ale infantylizacja nie jest dobrym rozwiązaniem. Wielu trenerów może również ulegać tzw. efektowi aureoli. Polega on na tym, że osoby ładniejsze fizycznie postrzegane są jaką mądrzejsze, dobroduszne i posiadają więcej pozytywnych cech. Zastanów się ilu ze swoich podopiecznych nazywasz Maciusiem, Franiem, Tobiaszkiem? Z czego wynika, że imion pozostałych dzieci nie zdrabniasz tak chętnie? Być może dzieci te przez działanie „aureoli” w postaci ich większym umiejętności, urody, ubioru, zachowania zbierają więcej twojej uwagi i budzą bardziej pozytywne emocje. Ważnym jest aby świadomie unikać w ocenie dziecka patrzenia przez pryzmat emocjonalny. Dodatkowo faworyzowane w ten sposób dzieci mogą poczuć się „pupilami” trenera inne zaś jako te gorsze, co w efekcie zaburza równowagę w zespole.





Żeby piłka, była piłką – o świecie bajek w treningu dziecięcym.


W metodyce wychowania fizycznego czy treningu piłki nożnej dużą rolę w pracy z najmłodszymi odgrywa opowieść ruchowa. W podręczniku „Szkolenie piłki nożnej”, spotykamy się z zabawami takimi jak „Gargamel i smerfy”, „Wyspa piratów” etc. Inne źródła, również przedstawiają zestawy ćwiczeń okraszonych postaciami z bajek tych bardziej lub mniej współczesnych. Jaki jest założony cel takich zabiegów? Pobudzenie wyobraźni, zachęcenie do wykonania określonego ćwiczenia i przemycenie pod postacią zabawy zadania nauczającego chociażby prawidłowe uderzenie wewnętrzną częścią stopy, prowadzenia piłki. Tak należy nauczać piłki. Zetknąłem się jednak z pewną ciekawą opinią, a właściwie trafnym pytaniem, czy takie zabiegi na dłuższą metę nie sprawiają, że dziecko nie buduje w sobie miłości i chęci do gry w piłkę nożną, a dalej tkwi w świecie bajek, którym i tak zasypywany jest na co dzień. Czy zamiast „przenoszenia skarbu” nie można w podopiecznych wzbudzić chęci do rywalizacji poprzez „prowadzenie piłki”? Może zamiast zabawy w Policjantów i Złodziei, bądź Berka Czarodzieja, lepiej rozpocząć trening od prostego berka, gdzie jest wyłącznie „goniący” i „uciekający”. Czy nie zapominamy często, że gra i trening w piłkę nożną sama w sobie jest fantastyczną zabawą. Być może warto sięgnąć do źródeł gry ulicznej, podwórkowej.

Metoda opowieści ruchowej stworzona przez szwedzkiego pedagoga Josepha Thullina zakłada, że opowieść ma być tłem do rozwijania aktywności ruchowej dzieci, które poprzez ruch miały odtwarzać sytuacje i zdarzenia występujące w fabule. W treningu piłkarskim przybiera to zazwyczaj zmianę nazw:


- przyborów (obręcze stają się wyspami, pachołki drzewami),

- zadań (bieg to pościg samochodowy, skip na drabince to przeprawa przez most)

- uczestników: dzieci i trenera (Gargamel, Angry Birdsy, Pirat, Olbrzym itp.).


Czy faktycznie realizuje to założenia metody opowieści ruchowej? Nie do końca, gdyż w jej przypadku dziecko pobudzając swoją kreatywność samodzielnie i wg własnego uznania ma zaprezentować, wykonać dany ruch. W trakcie treningu natomiast trener określa dokładnie w jaki sposób „skarb” czyli piłka ma być przeniesiony, prowadzony. Dziecko naśladuje pokaz trenera, a więc sama opowieść kreatywności nie pobudza, a jedynie dobrze zaprojektowane ćwiczenie. Z drugiej strony pobudza u dziecka wyobraźnię, gdyż łatwo się domyśleć jak zareaguje grupa, kiedy piłki staną się nagle bombami, które jak najszybciej trzeba wynieść z twierdzy. Okrzyki wybuchów i eksplozji z pewnością będą oznakami pobudzonej fantazji.


Co jednak z dziećmi, które nie potrzebują tego typu zabiegów i w sposób naturalny chcą ćwiczyć, rywalizować i żadne skarby, czy bomby nie interesują ich tak jak piłka i bramki? Jeśli gra w piłkę, jest dla niego tak świetną zabawą, kocha wychodzić na podwórko z piłką pod pachą, to czy potrzebne jest tworzenie innej zabawy, która ją zastępuje? Warto wtedy przeanalizować jej cel i zdać sobie sprawę, że metoda opowieści ruchowej jest narzędziem, które ma nam pomóc w treningu, a nie stawać się nim. W jaki sposób dobrze wprowadzić metodę opowieści ruchowej do swoich treningów:




ZRÓB AUTODIAGNOZĘ


Zastanów się czy dobrze czujesz się w roli opowiadacza bajek. Niektórzy trenerzy w fantastyczny sposób potrafią sprawić, że historia którą się posługuje staje się prawdziwa. Kwadrat z pachołków 10x10m naprawdę zmienia się w twierdzę, a gra 1x1 bitwą smoków. W odpowiedni sposób moduluje głos, opowiada żywo i z przekonaniem, reaguje na to co dzieje się w zabawie: „Uwaga! Bartek jest zaczarowany! Czy jest jakiś mag który go uratuje?”. Dzieciom łatwiej jest uwierzyć w historię, którą opowiada trener jeśli on sam jest jej częścią. Postaw sobie pytania:


Czy potrafisz opowiedzieć każdą historię i zamienić ją w ćwiczenie?

Czy potrafisz bawić się w nią razem z dziećmi?

Czy potrafisz żyć historią, którą opowiadasz?

Czy wiesz co jest na topie? Co kręci współczesne dzieciaki?


Pamiętaj, że dziecko wyczuje jeśli prowadzisz określone ćwiczenie na siłę. Być może lepiej zmotywujesz swoich podopiecznych do działania opierając się na rywalizacji? Z drugiej strony nie idź na łatwiznę, czasem wystarczy się przełamać aby odkryć w sobie trochę dziecka.


POMYŚL Z KIM PRACUJESZ


Podręcznik metodyczny dla trenerów PZPN zakłada, że treści bajek w zabawach powinny być stosowane w wieku skrzata, żaka oraz orlika (w mniejszym stopniu). Warto jednak spojrzeć również na niepowtarzalny charakter grupy z którą pracujesz. Jeśli jest ona wyselekcjonowana, bądź składająca się dzieci bardzo żyjących futbolem, kochających dyscyplinę samą w sobie warto wzmacniać tę miłość. Jeśli największą frajdą jest slalom do bramki i możliwość gry 1x1 jak Messi, magiczne kule i czarodziejowi wydają się zbędne. Jeśli jest to grupa dzieci przychodzących na treningi z ciekawości, nie będących oczarowanymi magią futbolu warto zacząć od zainteresowania ich ćwiczeniami poprzez postaci z kreskówek czy filmów (a więc to co jest im bliskie), aby później móc pokazać jak fajną jest gra w piłkę nożną. Praktyka jednak pokazuje, że najczęściej grupa składa się z dzieci o różnym typie osobowości i stopniu zainteresowania piłką. Jak sprawdzić czy moja grupa chętniej angażuje się w ćwiczenia połączone z opowieścią ruchową?

Co zrobić?:


1. Przeprowadź trening stosując metodą opowieści ruchowej całościowo (formy ruchu, sprzęt i uczestnicy), tylko niektóre jej elementy (baśniowe nazwy przyborów) bądź rezygnując z niej zupełnie.

Obserwuj reakcje dzieci, a szczególnie ich: motywację do ćwiczeń, radość z nich płynącą, skupienie na zadaniu, ilość uśmiechów (najważniejsze kryterium).

2. Dopasuj metodę do grupy. Być może do części zawodników warto podejść w sposób bardziej dorosły. Postaraj się o elastyczność i reagowanie na to jak grupa odbiera ćwiczenia. Może to kwestia zmiany bohaterów?

3. Dostosuj metodę do wieku. Zwróć uwagę, że na różnym etapie dzieci interesują się innymi bohaterami i bajkami. To równie istotne.





Skrajności, skrajności...


Jak ze wszystkim w życiu, nie warto przesadzać. Będąc świadkiem treningu pokazowego w ramach PZPN Grassroots Day w Gdańsku, zaobserwowałem jak trener prowadzący pomimo tego iż stworzył całkiem ciekawą i atrakcyjną kosmiczną opowieść nazywając wszystkie zadania, role oraz sprzęt w galaktyczny sposób nie udało mu się skutecznie przeprowadzić stosunkowo prostego ćwiczenia. Powodem był nadmiar informacji, a proste zadanie polegające na przeniesieniu piłki z punktu A do B oraz powrót w określony sposób przybrało dla dziecka tak abstrakcyjną formę, że stało się niezrozumiałe. Poradził sobie z tą sytuacją wychodząc poza konspekt i tłumacząc dzieciom zadanie bez elementów baśniowych. Pamiętajmy, że to co ciekawe i zrozumiałe dla nas niekoniecznie musi być takie dla dziecka.


Drugi koniec kija, to trenerzy, którzy nadmiernie wczuwają się w swoje role i zapominają, że ich podopieczni mają osiem lat, nie zaś osiemnaście. Zwroty typu „Panowie”, „taktyka” skierowane do dzieci, których jedynym celem jest dobra zabawa i strzelanie goli nie są na miejscu. Sprawia to często fakt, że ubrane jednolicie, często w profesjonalny sprzęt, dzieciaki zaczynają przypominać nam wyglądem dorosłych zawodników. Aby nie ulec złudzeniu „miniaturowego seniora” warto w takiej chwili wyobrazić sobie naszego podopiecznego w miejscu innym niż trening czy mecz. Szybko zdamy sobie sprawę, że cały czas bawi się on jeszcze samochodami na dywanie z nadrukowanymi ulicami, siedzi w kółku w klasie i spaceruje za rękę parami.

Głównym mottem pracy z dziećmi niezależnie od dyscypliny powinna być nauka poprzez zabawę.


Zawsze starajmy się sprawić, aby one również szły za rękę w parze. Nie osobno.

 
 
 

Comments


bottom of page